O tym czy Madryt rzeczywiście wrócił do lock down’u

Miał być post o wakacjach, ale chwilowo nie będzie. Po pierwsze, jakoś mi nie idzie to pisanie o wakacjach. Może dlatego, że obecna sytuacja nie sprzyja podróżom i wspominanie sielskiego urlopu byłoby zbyt przykre, a moja podświadomość jest bardzo mądra i odwodzi mnie od zatapiania się we wspomnieniach 😉

A po drugie to wczoraj zobaczyłam na pewnej stronie internetowej, która służy nam codziennymi wiadomościami pewien nagłówek i szlag mnie trafił. Nieduży szlag, taki średni, ale postanowiłam dać mu ujście. Nie powiem, co to była za strona, polska w każdym razie. A dużą częścią nagłówka do artykułu była wiadomość, że Madryt znów znalazł się w lock down’ie. Postanowiłam przeczytać ten tekst, bo w końcu informacja dotyczy także mnie i mojego życia. Akurat wybierałam się na zakupy, za co nie chciałabym dostać mandatu, skoro znów mamy lock down. A najwyraźniej portal informacyjny wie więcej na temat sytuacji panującej w Madrycie niż ja. I powiem Wam, że artykuł przeczytałam od początku do końca. I znów trafił mnie szlag. Dlaczego? Otóż z tytułu artykułu dowiadujemy się, że Madryt jest w zamknięciu. Nie wiem jak Wy, ale ja sobie pomyślałam, że Jezus Maria, zamknęli nas tak, jak w marcu. Potem można się dowiedzieć z artykułu, że mieszkańcy mogą wychodzić z domu tylko w określonych sytuacjach: do pracy, aby towarzyszyć osobom niepełnosprawnym bądź wymagającym pomocy, w celu załatwienia spraw urzędowych, których nie da się przełożyć, do szkoły, na egzaminy, do lekarza itp. A dopiero na końcu została umieszczona informacja, że ograniczenia te dotyczą tylko osób, które chcą opuścić Madryt i inne miasta objęte tymi zaleceniami. Co znaczy, że człowiek mieszkający w Madrycie ma prawo i może robić wszystko, co mu się podoba, o ile utrzymuje zalecany dystans i nosi maskę. Tylko jakby chciał jechać np. do Toledo to już by było gorzej. Oczywiście nałożone zostały także inne obostrzenia, ale nikt nikogo w domu nie zamyka.

Pod wpływem tego artykułu, który moim zdaniem wprowadza lekką dezinformację (bo w końcu nikt nie skłamał, wszystko było napisane tylko trochę niejasno), postanowiłam napisać o tym, jak nam się tutaj żyje teraz, a jak się żyło w tym pierwszym lock down’ie w marcu. Od razu uprzedzam, że jest to absolutnie subiektywny post, moje własne odczucia i doświadczenia.

Główne obostrzenia, które obowiązywały w Madrycie od połowy marca do teraz czyli do października

Gwoli wyjaśnienia: restrykcje weszły w życie 15 marca. Oczywiście na początku było ich więcej, były bardziej uciążliwe i panował większy chaos i dezinformacja. Z czasem, wchodząc w kolejne fazy odmrażania gospodarki, Madryt luzował restrykcje i powoli wchodziliśmy do nowej rzeczywistości. Nie będę wdawać się w szczegóły i podawać dokładnych dat wejścia w kolejne fazy, napiszę tylko co z czasem wolno na było robić, a czego wciąż nie było wolno 🙂

Restrykcje obowiązujące od marca:

  • zakaz opuszczania domu chyba, że w celu zrobienia niezbędnych zakupów, udania się do lekarza lub banku (do pracy też nie można było chodzić, chyba że było to uzasadnione)
  • dzieci nie chodziły do szkół, uczyły się zdalnie. Studenci również
  • zakaz spotykania się z osobami, z którymi się nie mieszka
  • pozamykane bary, sklepy (sklepy spożywcze i apteki były otwarte), ośrodki kultury, kluby, ośrodki sportowe itp.
  • po zakupy mogła chodzić tylko jedna osoba z domostwa
  • nakaz noszenia maseczek ochronnych poza domem
  • nakaz zachowywania 2 metrów dystansu
  • odwołane były loty poza Hiszpanię (ale przyznaję, że nie wiem czy do wszystkich krajów, czy tylko do wybranych)

Z czasem liczba zachorowań zmalała, zatem pewne zakazy zostały zniesione. Pozwolono nam:

  • wychodzić na godzinny spacer w obrębie kilometra od miejsca zamieszkania, oczywiście z zachowaniem dystansu oraz w maskach
  • uprawiać sporty, które nie wymagały kontaktu z innymi
  • gromadzić się do 10 osób z zachowaniem dystansu

Z czasem otwarte zostały bary i restauracje z ograniczoną ilością miejsc i z odpowiednimi środkami zapobiegawczymi (na początku można było korzystać tylko z ogródków, stoliki musiały stać w odległości 2 metrów od siebie, oczywiście wszyscy mieli nosić maski, na stolikach nie mogły się znajdować rzeczy, których się dotyka np. serwetki, sztućce, menu, każdy lokal powinien być zaopatrzony w żel antybakteryjny, w toalecie mogła przebywać tylko jedna osoba :))

A później wszystko powoli wracało prawie do normy: otwarto parki, obiekty sportowe, kina i teatry, sklepy, centra handlowe. Restauracje mogły zacząć funkcjonować prawie normalnie: wciąż stoliki musiały być od siebie odsunięte, były też normy dotyczące dezynfekowania. Najpierw maski musieliśmy nosić tylko w pomieszczeniach zamkniętych, ale wraz z kolejnym wzrostem zachorowań nakazano nam nosić maseczki nawet na zewnątrz.

Oczywiście nie było to życie, jakie prowadziliśmy i do jakiego byliśmy przyzwyczajeni. W lipcowym i sierpniowym upale chodzenie w masce było nie lada wyzwaniem, kolejki do każdego sklepu czy urzędu odstraszały, no i ciężko było poznawać nowych ludzi. No cóż, w najlepszym momencie było „prawie” normalnie, ale to „prawie” i tak strasznie uwierało.

Wydaje mi się, że od września liczba zachorowań zaczęła rosnąć. I, po chwili wytchnienia, zaczęto wprowadzać nowe obostrzenia. Na początku „zamknięto” niektóre dzielnice Madrytu i pobliskie miasta podlegające pod Comunidad de Madrid. Cóż to oznaczało? Że osoby mieszkające w tych zamkniętych dzielnicach mogły się poruszać swobodnie tylko w swojej dzielnicy. Prawdę mówiąc to nawet nie były dzielnice administracyjne, ale rejony wyznaczone przez rozmieszczenie przychodni. Oczywiście do pracy można było sobie swobodnie iść do innej dzielnicy. Na zakupy już nie. Tam, gdzie mieszkamy z J., czyli w Parli wyglądało to tak, że niektóre części zostały zamknięte, a niektóre nie. Nasza dzielnica pozostała otwarta, co w praktyce wyglądało tak, że rano, kiedy szliśmy do pracy, bez problemu poruszaliśmy się po całej Parli, natomiast wieczorem, kiedy chcieliśmy iść do baru, chodziliśmy z mapą, na której zaznaczone były zamknięte części i sprawdzaliśmy czy już aby nie jesteśmy na zakazanej ulicy i policja nas grzecznie nie zapyta, co tu robimy 🙂 Prawdę mówiąc nikt nas nigdy o nic nie zapytał niezależnie od tego czy chodziliśmy po całym mieście wywiązując się z obowiązków zawodowych, czy też szliśmy z nosem w mapie w poszukiwaniu baru.

Obostrzenia związane z covid 19 dziś

Od piątku 2 października od godziny 22:00 obowiązują nowe zasady. Madryt i niektóre miejscowości należące do Comunidad de Madrid są zamknięte. Jest jakaś zasada, którą Ministerstwo Zdrowia kierowało się decydując o zamknięciu Madrytu, ale nie będę się w to zagłębiać.

Co to oznacza w praktyce?

  • Nie możemy opuszczać miasta, w którym mieszkamy chyba, że idziemy do pracy, do banku, do urzędu, do lekarza albo towarzyszymy komuś, kto naszego towarzystwa wymaga
  • Bary i restauracje zamykane są o 23:00, nie można korzystać z miejsc barowych, zmniejszyła się także liczba gości, która może przebywać w barze czy restauracji
  • spotkania prywatne ograniczone są do 6 osób nie mieszkających razem
  • zmniejszona jest także liczba osób biorących udział w innych wydarzeniach np. w mszach, pogrzebach, weselach itp.

Czyli np. taka ja: mogę sobie jechać do pracy do Madrytu, proszę bardzo. Ale jakbym chciała kupić sobie buty, to już tylko w Parli. Do muzeum czy do kina też broń Boże do Madrytu. Tylko w Parli. Wyjazd z Parli mogę usprawiedliwić tylko powodem wymienionym powyżej. Wszystko inne muszę robić tutaj na miejscu, nie wspominając już o jakimś wyjeździe na weekend 😉 Do pobliskiego parku sobie mogę iść…

Czy mnie to wkurza? Jasne, że tak. Wkurza mnie, że mieszkaniec Madrytu może iść do muzeum, a ja nie. Wkurza mnie, że nie mogę spotkać się ze znajomymi, którzy mieszkają w Madrycie. Nie jest ich wielu, może ze 2 sztuki, ale to wciąż więcej niż tu w Parli (tu nie mam znajomych). Oczywiście, że mnie to wkurza, drażni, irytuje. Ale to nie jest taki lock down, jaki mieliśmy w marcu. Bo jeszcze bardziej wkurza mnie dezinformacja i panika, jaką wprowadzają media, żeby mieć chwytliwe nagłówki. Bo właśnie teraz panika jest ostatnią rzeczą, jakiej nam wszystkim potrzeba.

I ja nie wiem czy te wszystkie obostrzenia coś dają czy nie. Nie wiem czy rzeczywiście trzeba nosić te cholerne maski i czy rzeczywiście to chroni przed zarażaniem wirusem. Nie znam się, więc się nie wypowiem.

Mogę Wam tylko powiedzieć, jak sytuacja wygląda z mojego punktu widzenia i jaki ma wpływ na moje życie. I rzeczywiście nie jest kolorowo. Nie skaczę z radości każdego dnia po przebudzeniu i nie wybieram z zapałem koloru maski, jaką dziś założę, ale mam co jeść, wiem, że moi bliscy są bezpieczni i myślę nawet, że mogę pojechać do Polski, jeśli będzie taka potrzeba. Mam gdzie mieszkać, a nawet płacą mi za niewielką pracę jaką jestem w stanie wykonać. Więc widzicie, mi nie jest wcale tak źle. Jakoś przeżyję to zamknięcie w Parli i brak możliwości pojechania gdzieś, choć akurat siedzenie na tyłku było ostatnią rzeczą, jaką chciałam robić w Hiszpanii. Moje życie i tak nie jest takie złe.

A jakie jest życie tych, którzy stracili pracę w wyniku pandemii? Tych, którzy nie mogli odwiedzać swoich starszych rodziców czy dziadków w domach opieki albo w szpitalach? Tych, którzy nie mogli dostać się do lekarza? Dzieciaków, które miały się uczyć zdalnie tylko jakoś nikt się nie zastanowił czy aby na pewno wszyscy w klasie mają w domu dostęp do internetu albo komputer? Tych, którzy w obecnym zamknięciu nie będą mogli odwiedzić swojej rodziny? Już nie mówiąc o tych, którzy stracili zdrowie, życie albo bliskich w wyniku pandemii.

Może o tym warto byłoby pisać, zamiast narzekać, że musimy chodzić w maskach. Bo mam wrażenie, że te maski to najmniejszy problem.

I proszę, miał być post o różnicach w lock down’ie, a jak zwykle wyszło trochę coś innego 🙂 No cóż, mam nadzieję, że w końcu uda mi się napisać coś o tych moich wspaniałych wakacjach 🙂

Trzymajcie się ciepło, zdrowo i dokładnie czytajcie artykuły, bo nagłówki bywają mylące! A mnie to ostatnio jakoś tak bardzo denerwuje…

Ahoj przygodo!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *